I udało się! Wiele tygodni szukania i w końcu mam swojego szalonego mikromikrobusa
Na początek się przywitam, choć na forum już kiedyś pisałem (pytałem o pasy do suzuki carry).
Wojtek mi na imię, jestem ze Śląska i z żoną od wczoraj jesteśmy posiadaczami Libero v1, tego oto:
Sztuka kupiona od tutejszego forumowicza - bażanta, którego pozdrawiam serdecznie! Fura super, a obiad, jakim nas uraczyłeś równie dobry
Libero ma być autem "na co dzień" i na zimę, od wiosny do lata jeździmy citroenem 2cv z '73r i to chyba zawsze będzie dla nas auto nr jeden
Z pewnościa z czasem będę miał sporo pytań natury technicznej, często głupich, ale daleko mi do speca o mechaniki, więc jakoś sobie muszę radzić.
I przy okazji pytanie - czy jest tu ktoś z okolic Rybnika/Żor/Pszczyny, ew. innych części Śląska? Zawsze dobrze mieć jakąś bratnią duszę w pobliżu, która coś podpowie.
Juz właściwie na początku mam pewne przemyślenia. Otóż wracjąc wczoraj na trasie zaczął mocno się grzać, co w efekcie doprowadziło do prawie identycznych przeżyć jak te z postu proliba:
http://subarulibero.org/viewtopic.php?p=10288#10288, który nawiasem mówiąc sprzątnał mi tamte libero sprzed nosa, bo pan leśniczy mi je obiecywał przez 3 dni i zapewniał, że jestem tym pierwszym i jedynym, a tu nagle "NIE MA". Ale jak widać dobrze się stało, ja trafiłem chyba lepiej
Wracając do postu proiba-czytając go wczoraj w nocy, po powrocie do domu, po 400km przejechanych w 7godzin, miałem wrażenie, że ktoś opowiada mi moją podróż.
Auto grzało się niemiłosiernie, dmuchawa wiała tylko zimnem. Po 150km dolałem litr borygo (z oszczędności tylko litr, byłem już spłukany), chwilę było lepiej, temp spadła do ok. 3/4 wskaźnika, ale za moment znów skok pod samą czerwoną kreskę. Dmuchawa oczywiście wciąż daje tylko zimnem, więc i my już podmrożeni. W efekcie po 200km auto zagotowało się, a my utknęliśmy na jakimś pustkowiu, szczęśliwie wszystko wydarzyło się przy samej stacji benzynowej. Ruszyłem po domostwach aż trafiłem do tamtejszego mechanika, pewny że to termostat. A że na silnikach się nie znam specjalnie, a tym bardziej tym subarowskim, którego posiadam dopiero co od paru godzin, wolałem zasięgnąć porady specjalisty. Ten, że sobota wieczór, idzie na impreze, ruszyć mu się nie chce 50m na stację zerknąć, coś tam wróży, że to na bank nie termostat, że uszczelka pod głowicą, że auto mogę zostawić, ale dopeiro w pon się tym zajmą. No i że na części trzeba długo czekać pewnie, bo "subaru libero? A co to? Francuz jakiś?" (autentyk). Więc mowię do gościa, żeby sprzedał mi borygo po ludzkiej cenie, bo resztę gotówki mam, a do domu 200km, bankomatu w mieścinie nie ma, a na stacji chcą majątek. Dał za 40zł 5L, wróciłem więc do liberka, i zalewam i zalewam i tak pod korek, weszło 4L. Slyszę jak powietrze uchodzi, i płyn wchodzi tam gdzie powinien.
W końcu moment próby i udało się, odpalił. Happyend, kolejne 200km już bez żadnego grzania silnika, a dmuchawa, zaczęła podawać ciepło do kabiny.
Generalnie nie chcę absolutnie tutaj obwiniać bażanta - auta dostaliśmy sprawne, przez pierwsze 100km grzało tam gdzie trzeba [kabinę], i chłodziło też to co trzeba [silnik]. a nie na odwrót. Po prostu coś nawaliło, nie wiem, wyciekać zaczął płyn, czy po prostu było go mało, a ja dureń przed długą trasą nie sprawdziłem jego poziomu. Termostat to chyba jednak nie był. Pozostaje mi poobserwować teraz przy codziennym użytkowaniu, czy problem będzie wracał, czy była to jednorazowa akcja...
Się rozpisałem..
Pozdrawiam wszystkich, do zobaczenia gdzieÅ› na trasie :)